Relacje między rodzeństwem nigdy nie będą układać się idealnie. Dzieci tych samych rodziców to dwie indywidualności, których reakcji rodzice nie są w stanie ze stuprocentową pewnością przewidzieć. Nie da się zapobiec konfliktom ani sprawić, by nikt nigdy nie cierpiał. Co mogą zrobić zatem rodzice? Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2011-10-05 20:39:29 dorota21 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-05 Posty: 4 Temat: Nie radze sobie w zyciu- Co robic?Witam,Mam 22 lata i obecnie mieszkam w Toronto. Przyjechalam tu pol roku temu, rok po skonczeniu szkoly sredniej i zrobieniu matury. W Polsce wychowalam sie na wsi gdzie nie mialam rowiesnikow, ale za to mialam 5 rodzenstwa z tym, ze sa ode mnie duzo starsi. Moje starsze rodzenstwo jest z malzenstwa mojej mamy i brata mojego ojca. On umarl a mama bedac samotna ulegla mojemu ojcu pewnwj nocy i za 9 miesiecy urodzilam sie ja. rodzina ojca zawsze dawala mi odczuc, ze jestem wielka pomylka i wogole nie powinno mnie tu byc na swiecie. Wiem tez, ze jak tylko dowiedzieli sie o ciazy mamy to namawiali ja by usunela. Nawet namawial ja do tego moj ojciec, a kiedy juz sie urodzilam odtracal mnie i nie pozwalal mi do siebie mowic "tato". Z mama rowniez w dziecinstwie nie mialam idealnych kontaktow, ale z czasem to sie polepszalo chociaz ona do tej pory nie rozumie mojego problemu. Ojciec zawsze z nami mieszkal pomimo tego ze nie wzieli ze soba slubu (bo on nie chcial), i wiem tez ze ze soba nie wspolzyli. Ojciec naduzywal tez alkoholu przez co byly czeste awantury w domu, niezaleznie od tego czy to byl zwykly dzien, niedziela czy Wigilia Bozego Narodzenia. Ja zawsze czulam sie winna za te klotnie poniewaz uwazalam ze gdybym sie nie urodzila ojciec by tu nie mieszkal by nie pil a mama bylaby szczesliwsza. Coraz bardziej zamykalam sie w sobie, nie majac komu sie zwierzyc. Potem kiedy zaczelam chodzic do szkoly czulam sie gorsza od kolezanek i kolegow. Moj stan pogardy dla samej siebie sie poglebial. Nie mialam zadnej kolezanki wciaz chodzilam sama a inni sie ze mnie smiali. W nocy zawsze moczylam lozko a mama zawsze byla na mnie 6 klasie szkoly podstawowej zakolegowalam sie z jedna z dziewczyn z klasy(bylo nas tylko5), jednak kiedy po wakacjach poszlismy do Gimnazjum ona poznajac inne kolezanki odtracila mnie. A ja przestalam sie uczyc bo wciaz myslalam ze jestem nikim. Znow samotnosc, ciagly placz, zdenerwowanie i klotnie ze wszystkimi o wszystko. Ale przed wszystkimi w domu udawalam ze jest wszystko ok, ze jestem szczesliwa, a w szkole mam duzo kolezanek. Mama nigdy nie zauwazyla co sie ze mna dzieje. Pewnego dnia do domu przyprowadzilam kolege z klasy( to byl nie lada wyczyn bo bylam bardzo nie smiala) jednak mama zaczela sie ze mnie smiac ze przyprowadzam chlopaka zaczela mowic to do rodziny i przez to docinki zamknelam sie jeszcze bardziej na chlopakow. Wciaz zylam we wlasnym swiecie, nie rozumiejac rodziny ani rowiesnikow ktorzy wedlug mnie byli nie dojrzali, dziecinni pomimo ze bardzo pragnelam ich przyjazni. Po trzech latach nauki w gimnazjum poszlam do szkoly sredniej. Tam nowe otoczenie, zamieszkanie w internacie. Nie umialam sobie poradzic ze stresem niesmialoscia glupimi docinkami ze strony rowiesnikow. Zaczelam myslec o samobojstwie ale nigdy nie mialam odwagi zrealizowac moich mysli. Tam po 2 latach samotnosci poznalam kolezanke i to byla prawdziwa przyjazn ktora nadal trwa. Kiedy bylam jeszcze w podstawowce moj ojciec wyjechal do Kanady i tym bardziej sie jeszcze od siebie oddalilismy. Przez jakis czas dzwonil potem przestal ale wzial mnie do Kanady. Myslalam ze bedziemy miec kontakt ale nie potrafilismy przelamac lodow i ja nie umialam i nie umiem wybaczyc tego ze go nie bylo gdy najbardziej go potrzebowalam. Jestem teraz w Kanadzie ale nie widujemy sie wogole( od 3 lat go juz nie widzialam). Tutaj na poczatku mialam prace ale nie poradzilam sobie i mnie zwolnili a ja dostalam zalamania. Nie pracuje i wciaz klamie. Zyje z tego co udalo mi sie zaoszczedzic jak pracowalam. Nikt nie wie o moim problemie. Pisuje tylko z obcymi mezczyznami na czacie internetowym, uprawiam cybersex( a tak naprawde jestem dziewica). Umawiam sie na skypa i tam sie onanizujemy. Uzaleznilam sie od tego. Czuje ze jestem godna pozalowania. Nadal mysle o samobojstwie i chce umrzec tylko brak mi odwagi. Potrzebuje pomocy ale boje sie o nia wolac bo boje sie odrzucenia. Pomozcie mi. Czekam na wasze wpisy to mnie podtrzyma na duchuDziekuje 2 Odpowiedź przez BlackAngel 2011-10-06 12:00:42 Ostatnio edytowany przez BlackAngel (2011-10-06 12:01:26) BlackAngel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-20 Posty: 579 Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic? Po pierwsze TY nie jesteś winna TEMU ŻE SIĘ URODZIŁAŚ!! Sama się nie poczęłaś, a skoro matka Cię urodziła to jesteś już w jakiś sposób obdarzona miłością. Zamknij uszy na to, co mówią i co mówili. Nie możesz czuć się winna niczemu, bo nikt nie pytał Cię o zdanie! Nie noś tego w sobie, bo jak widzisz to Cię tylko przygnębia, a nawet doprowadza do myśli samobójczych. Nikt na pewno Tobą gardzić nie będzie, przecież to nie Ty wybierałaś sobie takie życie. Wyrwij się z tego! Nie będzie Ci łatwo, ale zamknij ten rozdział w swoim życiu, zacznij od pustej, czystej kartki. Wymaż z pamięci całą przeszłość. Poszukaj terapii- zapewne są ludzie, którzy mają podobne problemy.. Stań na nogi, masz przyjaciółkę, prawdziwą przyjaciółkę- na pewno jest oparciem dla Ciebie. Zacznij żyć normalnie, pełną parą, bo jesteś bardzo młoda, wszystko jeszcze przed Tobą. Poszukaj znajomości w internecie (ale normalnej, koleżeńskiej) Nie musisz nikomu spowiadać się ze swojej przeszłości. Na pewno uzyskasz akceptację w otoczeniu. Zobaczysz że dzięki Twojej ciężkiej pracy wyjdziesz na prostą. Poszukaj specjalisty, jak boisz się spotkania face to face to internetowa terapia także istnieje. Wierzę w Ciebie, że się podniesiesz! Mój Skarbek <3 3 Odpowiedź przez Aguśka20 2011-10-06 19:27:36 Aguśka20 Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zawód: Studentka/kobieta pracująca Zarejestrowany: 2009-09-28 Posty: 213 Wiek: 20+Vat ;) Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic? Moja poprzedniczka ma rację! Ty nie jesteś niczemu winna! Ale to, że twoje losy tak się potoczyły, że urodziłaś się w takiej rodzinie, w takich okolicznościach to wcale nie znaczy że musisz dalej tak żyć. Jeśli źle czujesz się w tym otoczeniu zacznij od nowa, w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Najważniejszą rzeczą jest to abyś się nie poddawała i z podniesioną głową szła dalej przez te życie. Musisz być bardzo zdesperowana skoro myślisz nieraz o samobójstwie, ale to nie jest wyjście. Życie jest piękne, tylko musisz to dostrzec. Wyjdź do ludzi, nie wszyscy są zgorzkniali i źli. Gdzieś na świecie na pewno jest ten jeden jedyny, który zaakceptuje cię taką jaka jesteś ze wszystkim: z twoimi wadami, z przyzwyczajeniami, z twoją przeszłością. Tylko musisz się wziąć w garść. Nie masz oparcia w rodzinie, ale znajdź inną motywację do walki. Warto zawalczyć o swoją przyszłość. Bo możesz lepiej żyć. Życzę dużo powodzenia i samych dobrych ludzi na twojej drodze! Życie jest łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy godzić się z tym, co jest nie do przyjęcia, obywać się bez tego, co niezbędne i znosić rzeczy nie do zniesienia. 4 Odpowiedź przez dorota21 2011-10-07 23:15:51 dorota21 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-05 Posty: 4 Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic?Dziekuje wam za dobre rady i wiem, ze jesli sama sobie nie pomoge to nikt tego nie zrobi. Tylko ze ja to wiem od dawna.....i co z tego? Nie umiem sie przelamac 5 Odpowiedź przez Aguśka20 2011-10-09 14:09:33 Aguśka20 Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zawód: Studentka/kobieta pracująca Zarejestrowany: 2009-09-28 Posty: 213 Wiek: 20+Vat ;) Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic? Pomyśl o lepszym życiu. Zacznij ryzykować, przecież nic nie tracisz, a możesz tylko wiele zyskać. Na pewno w końcu trafisz na dobrych ludzi którzy ci pomogą. Życie jest łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy godzić się z tym, co jest nie do przyjęcia, obywać się bez tego, co niezbędne i znosić rzeczy nie do zniesienia. 6 Odpowiedź przez dorota21 2011-10-10 16:54:42 dorota21 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-10-05 Posty: 4 Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic?Aguska20 Bardzo bym chciala by stalo sie tak jak piszesz. Chcialabym wreszcie zaczac nowe zycie zdala od rodziny moze wtedy osiagne spokoj. Bedac jak najdalej od nich 7 Odpowiedź przez BlackAngel 2011-10-11 06:21:49 BlackAngel Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-03-20 Posty: 579 Odp: Nie radze sobie w zyciu- Co robic? Jeżeli zaczniesz z tym walkę to klęski nie poniesiesz Brnij do przodu, przecież życie czeka Mój Skarbek <3 Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Kiedyś przekonasz się o tym, chociaż teraz pewno inaczej ci się wydaje.”. – Zofia Nałkowska. „Kochamy zanadto nasze dzieci, a za mało naszych rodziców.”. – Alfred Aleksander Konar. „Dziwne jest to, że nie tylko dzieci dojrzewają. Ich rodzice również.”. – Janina Michalak.
Co robić, jeśli stracisz swoje dziecko z oczu? No właśnie, co? Jak wiadomo, mam trojaczki. Jestem bez przerwy w sytuacji, kiedy jestem z dziećmi sama. A to na placu zabaw, a to na plaży, a to w sklepie. Zwykle mam oczy wkoło głowy i zwracam uwagę na każdy szczegół. Co kilka wręcz sekund robię „test widoczności”, co znają już matki, z którymi się koleguję i rodzina. Skanuję teren, odliczam do trzech, uff, wszyscy są. Niestety, większość osób tak robi, a i tak ciągle zdarzają się porwania każdym razem, kiedy widzę w telewizji takie newsy albo kiedy o nich słyszę czy czytam, czuję ból tych rodziców, rozpacz matki, złość i bezsilność. I oblewa mnie zimny pot. Nie chcę nawet myśleć o tym, co by było, gdyby. Ale musimy o tym myśleć, rozmawiać i w jakiś sposób zapobiegać tym właśnie, co by było, gdyby? Co robić, jeśli stracisz swoje dziecko z oczu? W takiej sytuacji liczą się przecież sekundy. Sekundy, które mogą uratować życie dziecka! Warto więc się zastanowić i mieć w pogotowiu ostatnio w kilku miejscach rewelacyjną wskazówkę, opartą na działaniach policji w przypadku udaremnionej (na szczęście) próby porwania dziecka, która zdarzyła się kilka tygodni temu. Rodzina wybrała się na spacer na festyn, czteroletni chłopczyk cały czas trzymany był przez swoją mamę za rękę. Zatrzymali się przy straganie, na którym matka chciała coś obejrzeć. Kiedy kilka minut później się obejrzała, chłopca już nie było. Sytuacja, jakich miliony przeżywamy każdego dnia, prawda?Na festynie było sporo policji, która bardzo szybko wychwyciła rodzinę, która, krzycząc imię chłopca, przeszukiwała teren. Policja zatrzymała rodzinę, zebrała najpotrzebniejsze fakty i zamiast krzyczeć „Jasiu” (kto z nas by na to zareagował, z ręką na sercu?), krzyczała „zginął chłopiec, Jaś, blondyn, 4 lata, ubrany w czerwoną koszulkę i niebieskie spodenki, widziałeś go”? Wszyscy szukający powtarzali to zdanie jak mantrę. Chłopiec znalazł się 15 minut później, był już w miarę daleko. Niestety, dziecko nie oddaliło się samo, chłopiec twierdził, że jakiś łysy miły pan chciał mu pokazać prawdziwy statek piratów i szli w tamtym akurat to zdanie uratowało tego chłopca? Wołanie dziecka po imieniu nic nie wskóra, bo przecież, wiedząc, jakie są dzieci, na luzie, na wakacjach, nie zakładamy najgorszego scenariusza. Ot, jakaś mama szuka dziecka, często nawet się nie oglądniemy, zajęci sobą. Co innego, kiedy słyszymy „zginęło dziecko”, wtedy wielu rodziców, w geście solidarności, może się zatrzyma i spróbuje pomóc. W tym przypadku policja twierdzi, że było to porwanie prawdopodobnie niezaplanowane, porywacz po prostu szukał w ten dzień okazji, zauważył chłopca bez opieki i postanowił tą sytuację chwili, kiedy kilkanaście osób wykrzykuje charakterystyczne cechy takie jak wiek, kolor włosów i ubrania, dziecko przestaje być anonimowe. Porywacz prawdopodobnie spanikował, cały teren był skanowany w poszukiwaniu blondynka w czerwonej koszulce, szanse oddalenia się gdziekolwiek z dzieckiem o takiej charakterystyce się zmniejszyły. I to uratowało tego tą wskazówkę. Trzymam kciuki, aby nigdy nie była Ci potrzebna. Mam jeszcze kilka takich tipów, które polecam więcej dzieci (tak jak my) ustal, kto ma które dziecko na oku. To jest bardzo ważne i nam wielokrotnie uratowało wyjścia w miejsca, gdzie dziecko łatwo zgubić, na przykład właśnie na takim festynie. Zwykle ustalamy – ja mam na oku to i to dziecko, Ty pilnujesz trzeciego, kiedy jesteśmy gdzieś z dziadkami, każde dziecko ma przypisanego dorosłego do opieki. Robimy tak, bo jeśli pilnujesz wszystkich, Twoja uwaga może być rozproszona. Jeśli pilnujesz jednego dziecka czy dwójki, skupiasz się na tym jednym lub dwójce. Masz wtedy większe szanse na zapewnienie wszystkim dzieciom od pewnego wieku należy wpajać zasady bezpieczeństwa. Podam przykłady zasad w moim domu. Powtarzamy je tuż przed wejściem na zatłoczony koncert, urodziny kolegi w parku, czy do centrum czas musisz widzieć mamę. Nawet, jeśli jesteś daleko, jeśli podniesiesz głowę, widzisz mamę. Od czasu do czasu pomachaj mamie, żeby wiedziała, gdzie jesteś i żebyś Ty wiedział, gdzie jest mama. Jeśli chcesz się pobawić gdzieś indziej – powiedz mamie, pójdziemy w inne miejsce. Jeśli nie widzisz mamy, podejdź bliżej miejsca, gdzie jest mama. Traktuję to na tyle poważnie, że jeśli mówię dzieciom – jestem tutaj, tu jest miejsce zbiórki, nie oddalam się. Działa mi to w parkach i na placach zabaw, gdzie dzieci bawią się z innymi dziećmi w wielkim tłoku. To dlatego moje dzieci zawsze wiedzą, gdzie ja jestem. Do toalety chodzimy całą trójką, nawet jeśli skorzystać musi tylko jedna osoba. Nie wszyscy ludzie są dobrzy. Nigdy nie wolno Ci brać jedzenia od nieznajomych, nie wolno nigdzie z nimi chodzić, wsiadać do samochodu, nawet jeśli chcą pokazać Ci pieska lub coś fajnego. Jeśli ktoś Cię czymś częstuje, spytaj mamy, czy możesz to zjeść. Znane są na świecie przypadki uprowadzeń dzieci z miejsc publicznych na tak zwanego “pieska”. Podchodzi pan i mówi o cześć, piesek mi zginął, zobacz, taki malutki, szczeniaczek, pomożesz mi szukać, chodź, razem na pewno go znajdziemy. Uwaga: powtarzamy dzieciom, że dorośli nie proszą dzieci o pomoc. Nie chodzi tu o przytrzymanie drzwi, czy poniesienie siatki, do czego oczywiście w granicach rozsądku i grzeczności zachęcamy, ale co przecież zwykle i tak dzieje się w naszej obecności lub w miejscach bezpiecznych – w szkole, czy w otoczeniu rodziny. Chodzi o sytuacje gdy zupełnie obcy dorosły prosi dziecko o pomoc. Jeśli się zgubisz, zostań w tym samym miejscu, tam znajdzie Cię mama. Nigdzie nie odchodź i się nie oddalaj, zostań w tym miejscu, gdzie jesteś. Taką sytuację już przerobiłam. Na wakacjach zgubiła nam się kuzynka. W efekcie na zatłoczonej, nadmorskiej spacerowej uliczce, ona chodziła w jedną stronę, my w drugą i tak w kółko, dopóki nie przypomniałam sobie tej wskazówki i nie stanęłam w dość widocznym, centralnym miejscu, kuzynka, już w lekkiej rozpaczy, wpadła na mnie po kilku minutach (które dla mnie trwały wieczność). Można też z dzieckiem ustalić miejsce zbiórki, w zależności co będzie łatwiejsze w danej sytuacji. Jeśli się zgubisz, podejdź do ochrony i poproś o pomoc. Ćwiczymy kilka razy jak nazywa się mama, jak się nazywa dziecko, nasz adres. W miarę możliwości pokazuję dzieciom na początku jak wygląda i gdzie znajduje się ochrona, lub kasa czy informacja, zależnie od miejsca. Uwaga: dzieci nigdy nie straszymy Policją, Strażą czy ochroną. Jeśli będziemy w domu powtarzać “zabierze Cię Pan Policjant”, czy podobne komunikaty, dziecko może bać się poprosić o pomoc. Jeśli ktoś chciałby Cię gdzieś zabrać, podnieść, przenieść, gdzieś Cię ciągnął, głośno krzycz „pomocy, ratunku”. Uwaga: uczymy dzieci w sytuacjach kryzysowych krzyczeć „pomocy” NIE „mamo” (lub tato), bo wtedy ktoś może uznać, że dziecko zwyczajnie woła swoją mamę i nie będzie reagować. To bardzo ważna wskazówka, zapamiętaj ją i ucz tego swoje dziecko. Jeśli wybierasz się za granicę, naucz swoje dziecko krzyczeć “HELP”. Nie martw się – krzyk swojego dziecka na pewno rozpoznasz. Udowodniono, że ludzie szybciej reagują na okrzyk „pomocy”, niż mamo (jeśli, tak, jak ja, słyszysz „mamo” tysiąc razy dziennie, pewnie domyślasz się, dlaczego ludzie często na to nie reagują). Niestety już zdarzyła się nam taka sytuacja w Dubaju, kiedy miło wyglądająca, starsza kobieta, wzięła w sklepie moją córkę za rękę i zaczęła ją gdzieś ciągnąć. Córka, wtedy pięcioletnia, zaparła się nogami i zaczęła bardzo głośno, przeraźliwie krzyczeć. Podobno ta Pani chciała sobie zrobić z córką zdjęcie!Ze szkoły, od kolegi, czy z placu zabaw odbiera Cię dzisiaj mama, tata, babcia – zawsze ustalam to z dziećmi i one doskonale to wiedzą. Mam nadzieję, że nie wyszłyby na przykład z płatnego placu zabaw z kimś obcym, kiedy to pół godziny wcześniej im powtórzyłam, że to ja je odbieram. Dobrym pomysłem jest utworzenie hasła, które zna tylko dziecko i osoba, która je odbiera. Dziecko musi być na tyle duże, aby zrozumieć, że nie powinno wyjść z placówki z osobą, która nie zna hasła. Hasło bywa zdradzieckie, kiedyś próbowałam to z moimi dziećmi. Hasło znała cała szkoła. U mnie się to nie sprawdziło, bo, z obawy przed pedofilią, powtarzam dzieciom, że przed rodzicami nie ma sekretów i w domu unikamy słowa sekret, więc dla moich dzieci pojęcie sekretu w tamtej chwili było abstrakcją. Były za małe, aby zrozumieć, że są złe i dobre sekrety. Działa to jednak w bardzo wielu domach. Kolejnym pomysłem jest zapisanie dziecku, na przykład na ręce, numeru telefonu do rodzica. Dziecku należy przypomnieć, aby pokazało numer, jeśli się zgubi. Pamiętajmy też o tym, żeby ten telefon mieć przy sobie, włączony i naładowany. Jeśli wychodzisz z dzieckiem na imprezę plenerową, zrób mu wcześniej zdjęcie, aby pamiętać jak dzisiaj wygląda. W przypadku poszukiwań łatwiej i szybciej pokazać zdjęcie dziecka, niż silić się w okropnym napięciu i nerwach, na opisy. Po każdym wyjściu chwalę dzieci, jeśli zauważę pozytywne zachowania, które wbijam im do głowy. Przypominam o tym cały czas i praktykuję nawet wtedy, kiedy miejsce jest w miarę bezpieczne. Wierzę, że dzięki temu dzieci wiedzą, jak istotny jest temat bezpieczeństwa. Traktujemy ten temat bardzo poważnie. Chodzi przecież o coś najcenniejszego, co to wszystko nigdy Ci się nie przydało. Warto jednak zapamiętać, podać się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!
Gdy już zgasili światło odetchnęłam z ulgą, ale nadal nie mogłam sie uspokoić. To było dla mnie strasznym przeżyciem. Tylko że nie nakryła mich tylko raz. Mój tata ma pracę za granicą, w związku z tym przyjeżdża raz na 2, 3 miesiące. Gdy pojechał próbowałam o tym zapomnieć, nie mogłam o tym nikomu powiedzieć.
Co robić, jeśli kolejny rok nie umiecie sobie poradzić z agresją malucha? Podpowiada psycholog Edyta Żółtowska. "Przedszkolak" Edyta Żółtowska Między dziećmi zdarzają się szybkie wymiany ciosów. Co tam ciosy. Na tapecie bywają plucie, gryzienie, popychanie, drapanie. To, że się to zdarza, nie zwalnia nas, dorosłych, z obowiązku zajęcia się sprawą. Bo jeśli mama i tata nie zareagują już teraz, to niewinne przepychanki przedszkolaków mogą im wejść w nawyk. Jeśli dziecko uzna bicie za sposób rozwiązywania problemów, to będzie prawdziwy problem do rozwiązania dla rodziców. Jak stawiać dziecku granice Dzieci nie rodzą się z umiejętnością rozpoznawania i kontrolowania uczuć. Uczą się tego długie lata. Kilkumiesięczny malec sprawdza swoje możliwości, uderzając mamę w twarz i czekając, co ona zrobi. Wystarczy wtedy łagodnie, ale stanowczo złapać go za rączkę i powiedzieć: „Nie wolno bić”. Ważne, by powiedzieć to tak, by dziecko z intonacji głosu mogło odczytać, że rodzicom takie zachowanie się nie podoba. Agresywny przedszkolak Drugim ważnym momentem jest wiek 2–3 lat. Wtedy maluch, będąc w grupie, natrafia na pierwsze sytuacje, gdy coś idzie nie po jego myśli – czegoś chce, a nie może dostać, ktoś mu coś zabierze. Ponieważ nie wie jeszcze, co mógłby zrobić – uderza. I tu powinni wkroczyć rodzice. Dziecku trzeba powtórzyć komunikat „nie wolno bić”, przeprosić w jego imieniu poszkodowanego smyka, a jeśli nasz maluch nie przestaje – odizolować go od zabawy. Tym samym dostanie bardzo wyraźny sygnał: bijesz – nie będziesz się bawił. Gdy bije starszy przedszkolak, zazwyczaj w grę wchodzą już silne emocje. Kilkulatek w grupie rówieśników musi uporać się z wieloma trudnymi uczuciami. Przede wszystkim jest bez rodziców i musi podporządkować się zasadom (które czasem różnią się od tych stosowanych w domu). Poza tym jest jednym z wielu, a nie tym jedynym (jak przy mamie). Trzeba się dzielić, czekać na swoją kolej, znosić odrzucenie, niepowodzenie, pominięcie przez panią. A to wywołuje w dziecku cały wachlarz różnorodnych emocji – złość, smutek, wstyd, bezradność. Warto pamiętać, że jeśli dziecko bije, to niekoniecznie musi czuć złość – może również być smutne czy zakłopotane. Zalane uczuciami, z którymi jeszcze nie umie sobie poradzić. I tu po raz kolejny muszą wkroczyć rodzice. Sprawdź też: Jak sprawić, by dziecko Cię słuchało - 4 sposoby >> Co zrobić, gdy nasze dziecko bije „Adaś znowu uderzył Bartka”, „Julia gryzie dzieci”, „Patryk rzuca zabawkami i kopie w drzwi”. Gdy rodzice słyszą taką uwagę przedszkolanki, trochę się wstydzą, trochę złoszczą, ale z pewnością myślą: „Co ja mam zrobić!?”. Na szczęście... jest sporo sposobów, by pomóc smykowi. Najpierw rozmowa. Po trudnym dniu w przedszkolu malcowi należy się… wsparcie. Stało się coś, co zaburzyło jego spokój, nad czym nie zapanował. Dlatego postaraj się usiąść obok malca i bez nagany w głosie zapytaj: „Czy coś trudnego stało się dzisiaj w przedszkolu? Coś, co cię zdenerwowało. Opowiesz mi o tym?”. Powiedz to łagodnie, tak by dziecko wyczuło, że jesteś zainteresowana tym, co się Z NIM działo, a nie ukaraniem go. Gdy malec ma problemy ze znalezieniem przyczyny, poproś, żeby przypomniał sobie, co działo się przed tym, gdy uderzył kolegę, w co się bawił, z kim, co się wydarzyło. Może ktoś wepchnął się do kolejki, może go popchnął, zabrał zabawkę, albo może pani pochwaliła zamiast niego inne dziecko. Pobaw się w detektywa i postaraj odkryć, co się działo z malcem. Co mógł czuć? On sam może jeszcze nie potrafić tego określić. Pomóż mu w tym. Potem nazywanie uczuć. Kiedy ustalisz przebieg zdarzenia, określ emocje malca, ale w trybie przypuszczającym, nie narzucając mu tego, co czuło, raczej z zaciekawieniem tego szukając. Możesz powiedzieć np. „Chyba byłeś zły, co?”, „Może się zasmuciłaś? Ja bym się smuciła, gdyby koleżanka nie chciała się ze mną bawić”. Poszukaj tej emocji, która najbardziej pasuje twojemu dziecku, opisz, co się wtedy dzieje z człowiekiem. Zobacz też: Mama kontra przedszkolak - 5 rozwiązań najczęstszych problemów >> Teraz granice. I tu najważniejszy punkt programu. Maluchowi trzeba jasno wytłumaczyć, że ma pełne prawo czuć wszystkie te emocje. Ty w pełni je przyjmujesz. Ale nie wolno mu bić. Tego zachowania nie akceptujesz. Niezwykle ważne jest przyjęcie uczuć i zanegowanie zachowania, na które się nie zgadzasz. Powiedz np.: „Rozumiem, że się rozzłościłeś, ale nie wolno ci bić innych ludzi. Wymyślmy razem, co innego mógłbyś zrobić z tą złością”. A że dziecko nie ma przecież pomysłu, co mogłoby zrobić poza biciem, podsuń mu jakiś pomysł: może krzyknąć, powiedzieć „jestem zły, zły, wściekły”, podrzeć gazetę, uderzyć w poduszkę, pobiegać w kółko – zrobić cokolwiek, co pozwoli mu odreagować złość. Zróbcie naradę rodzinną, porozmawiajcie o tym, jak każde z was radzi sobie ze złością, smutkiem czy bezradnością. Dzięki temu przedszkolak dowie się, że to, co czuje, nie jest niczym dziwnym, że mama i tata też się borykają z tymi uczuciami. I jeszcze konsekwencja. Jednorazowy wybryk jest do omówienia. Jeśli sytuacja się powtarza, musicie zatrzymać przemoc. Za duże słowo? Niekoniecznie. Jeśli dorośli nie powstrzymają agresji dziecka, ono przyjmie ten sposób rozwiązywania konfliktów czy radzenia sobie z emocjami jako swój sposób na problemy i wejdzie mu to w nawyk. A nad nawykiem już trzeba się porządnie napracować, by go zmienić. Lepiej reagować od razu. Ustalcie, co się stanie, jeśli dziecko ponownie kogoś uderzy. To, że musi przeprosić, to oczywiste. Ale co dalej? Możecie zabronić oglądania bajki wieczorem, odstawić słodycze na tydzień, ustalić z panią przedszkolanką, że jeśli malec uderzy, to siada na krzesełku na kilka minut i nie wolno mu się bawić z dziećmi przez jakiś czas. Sprawdźcie, co poskutkuje. Ważne, aby konsekwentnie się tego trzymać. Po takim incydencie powtarzać: wolno ci czuć, nie wolno ci bić. I egzekwować ustaloną karę.
Jego oddziaływanie wpływa niekorzystnie na dziecko i mimo tego, że kocha i chce dobrze, to coś idzie nie tak. Czy istnieją w ogóle źli rodzice? Owszem! Są tacy. I oni raczej nie zastanawiają się nad tym w jaki sposób wychowują swoje dzieci. Zły rodzic, to nie ten, któremu zdarza się zrobić coś źle, tylko ten, który zazwyczaj
zapytał(a) o 15:53 Co ja zrobiłem źle? (Uwaga długie pytanie) Poznałem kiedyś pewna dziewczynę przez internet na pewnej stronie nazwijmy te stronę"forum" Zaprzyjaźniliśmy się (podkreślam od początku to była tylko przyjaźń) Na początku było nawet dobrze między nami zaliczałem się wtedy to małej grupy jej internetowych znajomych fajnie nam się gadało i śmiało razem z innymi kiedyś przyznała że poza naszą grupą nie ma wogule przyjaciół i że nas choć to internet traktuje jak własną rodzinę starałem się z innymi być przy niej jak tylko się dało choć jak już mówiłem to był tylko internet z czasem byłem też jednym z tych którzy słyszeli od niej o tym jakie jest jej życie nie będę już teraz wchodził w szczegóły ale było naprawdę straszne od lat walczy z traumą po tym wszystkim w pewnym momencie kiedys nawet przyznała mi się do strasznych rzeczy które zrobiła..... takiego czegoś dla antencji raczej się nie mówi jakby to teraz wśród jej obecnych znajomych wyszło możliwe że nie miałaby już życia i mogliby się nią brzydzić i nienawidzić Trochę czasu od tego minęło i wątpię by teraz ktoś z nich wiedział to co ja (z tamtej grupy z forum chyba tylko ja zostałem najdłużej przy niej) W pewnym momencie mieliśmy spora przerwę w kontakcie długo kontakt był taki średni jednak gdy zaproponowałem jej spotkanie zgodziła się i to z entuzjazmem Jednak nie wyszło z mojej winy za późno powiedziałem kiedy konkretnie przyjadę i ona nie wiedząc tego pojechała gdzieś indziej widać było że jej przykro ale też sama przyznała że to tylko 50km dalej od jej miasta gdzie wtedy byłem i gdy zaproponowałem że może tam przyjadę gdzie wtedy była jeśli powie gdzie to jednak odsuwała mnie usilnie od tego pomysłu bez wyjaśnienia Przyjąłem to do wiadomości jednak w na próbę spotkania w przyszłym roku się zgodziła W jej życiu prywatnym wkońcu zaczęło się w miarę dobrze układać i poznała nowych znajomych Nie mam problemu że nowych ludzi poznaje tylko jednak np. po paru tygodniach nazywa najlepszym przyjacielem typa który był w niej zakochany a ona jest lesbijką i długo mu to tłumaczyła zanim cokolwiek zrozumiał o ile wogule zrozumiał a jakoś inni pseudo przyjaciele o których opowiadała że się w niej kiedyś zakochiwali to od nich szybko się odcinała i to tego nazywa najlepszym przyjacielem tak szybko gdy ja ponad 2 lata się staram i do dziś byłem tylko znajomym z neta jak na początku znajomości nazywała mnie jedynym przyjacielem i jedynym chłopakiem który naprawdę był szczerze tym przyjacielem i nigdy się w niej nie zakochałem zawsze była dla mnie przyjaciółką Pamiętam jak kiedyś też mówiła do mnie: -jestes super ziomkiem - nie wiem co bym bez ciebie zrobiła kochany - dziękuję że nadal mnie wspierasz -nawet nie wiesz jak te słowa leczą moje serce I wiele więcej Jak Teraz te słowa wspominam chce mi się płakać Broniłem ją przed hejtem -doradzałem w ważnych sprawach -wspierałem każda jej decyzję -wspierałem podczas walki z depresją i anoreksją (bardzo mi za to dziękowała) - starałem się naprawić jej pewność siebie żeby się doceniła -motywowałem do rzeczy których sie bała spróbować przez to jak ja wyśmiewali np. śpiewanie to -jak już mówiłem zawsze jej wysłuchiwałem choć z czasem coraz mniej mówiła o tych traumach, problemach czy nawet złych rzeczach które robiła czy kiedyś chciała zrobić itp najprawdopodobniej zdążyłem się dowiedzieć od niej rzeczy o których nikt z jej obecnych przyjaciół raczej nie wie a to naprawdę potworne rzeczy co ją spotkało i do czego to ją czasem popychało wtedy O takich rzeczach też już się drugi raz nie mówi parę osób wiedziało na forum była afera spora przez to Ale stąd już chyba nikogo nie ma tym bardziej kto by to pamiętał i ją teraz w necie znalazł Ja nikomu tych historii nie zdradziłem i nigdy tego nie zrobię Bała się wtedy gdy mi to mówiła że ja znienawidze a ja cały czas jak moglem wspierałem w ją walce z tymi problemami Mimo że to pisanie to było widać po niej to wzruszenie i wdzięczność wobec mnie -wprost mówiłem że jakby nie dzieliła nas tak duża odległość to dopilnował bym by każdy kto ją kiedykolwiek jakoś skrzywdził błagałby o litość (a ta lista jest nawet długa) że jakbym mógł broniłbym ją innymi żeby już nikt nigdy jej nie skrzywdził i nie podniósł na nią ręki I wracając do tego jej "najlepszego przyjaciela" ja rozumiem że real a net to co innego ale patrząc na to co on odwalał a jaki jestem wobec niej ja no to nie rozumiem co ona w nim widzi Jeszcze może nie miałbym zazdrości przez to gdyby nie skupiała się tylko na tamtych nowych przyjaźniach i na nim o mnie zapominając Ponad 2 lata mnie zna a większość tych obecnych ledwo co poznała wtedy a po ostatnich wydarzeniach do których zaraz przejdę potraktowała mnie jakbym był kimś obcym albo natarczywym ex A wszelkie zdjęcia z tym typem co chwilę wcześniej mówiłem o nim czy jakiekolwiek wspominanie go przez nią czy na odwrót doprowadzały mnie do uczucia beznadzi i zazdrości czasem mi się płakać chciało I jeszcze przez okres tych nieudanych wakacji szczególnie nieświadomie mnie tym bombardowała i dobijała Znacząco kontakt poprawił nam się jakoś dopiero pod koniec tamtego roku Zaczęliśmy więcej pisać i rozmawiać Trochę lepiej się poznaliśmy po śmialiśmy, czasem jej w czymś pomagałem, doradzałem często mi za to dziękowała było dobrze ale Najczęściej pisaliśmy a rozmowy przez kamerkę to była naprawdę rzadkość Z czasem jednak zauwazyłem że ona nigdy nie zaczną rozmów ze mną zawszę to ja musiałem a tłumaczyłem to sobie tym że ma naprawdę wielu znajomych w realu i necie i może ciężko jej podzielić uwagę na wszystkich tak sobie wmawiałem bo fakt że mi wogule odpisywała i czasami dłużej pogadała a w znacznej części to ona mi odpowiadała klikając reakcje "lubię to" przy wiadomości Podczas gdy ja potrafiłem się mocno rozpisać czy miałem okazję zacząć jakiś tamat do rozmowy albo w większości kierowałem ta rozmową to ona albo w jednym zdaniu się zamykała czy 2 krótkich czego wtedy nie zauważyłem albo ta reakcją odpowiadała albo czasem przez max godzinę że mną pisała co było naprawdę rzadkością Obszernie się rozpisze na dany temat ona odpowie w skrócie jednym zdaniem max dwoma dodam też że zawsze mocno się stresowałem pisząc z nią to u mnie nic nowego przy każdym innym znajomym tak miałem więc też ciężko mi było w większości samemu z mojej strony trzymać kontakt z nią Cieszyłem się z niczego traktując to zwykłe odpisanie czy dłuższą rozmowę z nią jak jakieś błogosławieństwo czy nieludzkie szczęście Albo jeszcze ja wiem o niej naprawdę wiele z tego co mi mówiła ulubiony kolor, muzyka, seriale, napój, jedzenie, hobby, wiele jej historii z życia pamiętam itp. o tym wszystkim i wiele innych sama opowiadała i ja to ciągle pamiętam 2 razy z rzędu jej życzenia urodzinowe skladałem już o północy wymyślałem długie rymowane życzenia na każdą ważną dla niej okazję a od niej nawet "wszystkiego najlepszego" nie uslyszałem rozumiem że więcej jej słuchałem niż o sobie mówiłem ale jak np. zbliżały się moje urodziny to zdjęcie z podpisem urodziny widziała i tylko Polubienie klikneła i nawet tego "sto lat" nie uslyszałem a ja zawszę na jej urodziny się staram dla niej...... W tym roku też próbowałem spotkania też się zgodziła Za pierwszym razem uprzedziłem kiedy bym przyjechał no zrobiłem to trochę za wcześnie bo do wakacji było wtedy parę miesięcy jeszcze ale poza tym że mi na to zwróciła uwagę to wydawało się że jest ok Miesiąc przed podaje dokładną datę i czy moglibysmy się wtedy spotkać ona odpisuje "ok zobaczę" Czekałem 3 tygodnie na odpowiedź w tym czasie starałem się podtrzymać kontakt piszac już poza tematem wakacji tak na luzie Odpowiedziała dopiero gdy spytałem się ostatnio o to spotkanie i ona mi wyskakuje z tym że jedzie na obóz i cały najbliższy grafik wakacyjny ma wypełniony innymi wycieczkami Już nawet zwatpiłem czy jest jej przykro jak rok temu... Nawet nie raczyła mi powiedzieć sama Do miasta gdzie ten obóz miał być z jej miasta mógłbym na spokojnie tak o pojechać to była znacznie krótsza trasa niż do jej miasta z mojego Moi rodzice sie na to by zgodzili Gdy jej to zaproponowałem mówiła że "to obóz i nie może się tam wtedy z nikim spotkać" Już mi nawet moi rodzice odradzali dalszych prób na to spotkanie że to niby nie ma sensu Ok przyjąłem to że się nie udało Jednak zadałem kilka pytań W olbrzymim skrócie -czemu wcześniej nie powiedziała o obozie skoro 3 tygodnie przed gdy ja o swoim wyjedzie mówiłem to powiedziała że zobaczy czy znajdzie czas i mówi w ostatniej chwili bo ja o to się upomniałem -dlaczego unikała spotkania rok temu poza jej miastem choć na początku się zgodziła jak miałem jechać do jej miasta a poza unikała -czy chciała wogule się spotkać Do niczego nie zmuszałem zawsze mogła odmówić pytałem czy wogule chce a i tak przy zgodzie zawsze nie wychodziło -i czy wogule jeszcze traktuje mnie jak przyjaciela bo ostatnio czułem się przez nią olewany I na koniec że wszystko zrozumiem i że zawszę mogła powiedzieć że nie chce spotkania z i ja nie wkurzę się i też zrozumiem jeśli nie będzie chciała mówić i wtedy nie będę pytał tak poprostu bez afer i problemów przyjmę spokojnie wszystko I po tym mnie zablokowała na początku spora panika ale gdy ochłonąłem i chciałem na spokojnie porozmawiać wyjaśnić sobie to z nią i pogodzić się (długo się tam rozpisalem) I jeśli naprawdę chce to sobie te znajomość odpuszczę wystarczy że wprost to powie chyba że pozwoli mi naprawić to co mogłem zepsuć i odbudujemy przyjaźń Odpisała "Nawet nie chciało mi się tyle tego czytać i odpisywać wiec tak" Na początku chyba podświadomie nie chciałem rozumieć tego "więc tak" gdy to powiedziałem ona odpowiada "J4api3rd0le nie pisz już do mnie naraaaa" Czy to ja byłem glupi myśląc kiedyś że byliśmy przyjaciółmi i uzbzdurałem sobie nie wiadomo jaka przyjaźń i oczekiwałem za wiele czy to ona się zachowała źle wobec mnie? Odpowiedzi Olała Cię, strasznie h0jowe zachowanie. Najlepsze co możesz zrobić to napisac do niej z innego konta ( jeśli jest taka możliwość ) i poprostu poprosić o zwykłe wyjaśnienie, lub zostawić ja w spokoju i nie tracić na nią czasu. Z tego co napisałeś moge wywnioskować ze nic źle nie zrobiłeś, poprostu jak poznała kolejnych znajomych to sie Tobą znudziła i tyle... Uważasz, że ktoś się myli? lub
Dlatego już nawet 15–20 lat wcześniej warto zastanowić się, jakie hobby mogłabym/mógłbym kontynuować, co mnie interesuje itp. Coś, co będzie służyło mi do końca życia, żeby potem móc zostać z czymś, gdy dzieci odejdą, a zwłaszcza jeśli umrze partner. W ten sposób zabezpieczamy się przed rozpaczą, a nawet depresją
Pierwszą rzeczą jest wiedzieć, czy nasze podejrzenia się spełniły, więc dobrze jest poznać przyjaciół swoich dzieci Troska rodziców o swoje dzieci nigdy nie ustaje, chociaż prawdą jest, że kiedy mamy do czynienia z nastolatkiem, najwięcej bólów głowy, jakie zwykle odczuwamy, jest, gdy mamy do czynienia z nastolatkiem. Dbamy o ich przyjaciół, o to , co może im zrobić złe towarzystwo , ponieważ zbaczają z drogi, którą uważamy za słuszną. Czasami jesteśmy świadkami zmian, które zachodzą w naszych dzieciach jako zwykli widzowie, bez możliwości interwencji i z rezygnacją z myślenia, że ​​to tylko faza i że minie, gdy wejdą w dorosłość. Ale innym razem chcemy być w stanie interweniować , wyrazić swoją opinię i spróbować ukierunkować ich zachowanie. Widzieliśmy już w poprzednich artykułach Bekii, że może to stanowić problem w relacji między rodzicami a dziećmi. Jako nastolatek chcesz być niezależny, czuć się naprawdę dorosłym, a to koliduje z wszelkimi interwencjami, nieważne jak małymi, ze strony twoich rodziców. Nie może być zakazów Jeśli zabronimy im kolczykowania, zrobią wszystko, co w ich mocy, aby to zrobić, a jeśli powiemy im, że są w złym towarzystwie, na pewno zostaną ich najlepszymi przyjaciółmi. I to jest to, że jego przyjaciele są ważną częścią jego młodości. Czują się z nimi związani w taki sposób, jak wcześniej byli związani ze swoją rodziną. Słuchają ich, proszą o radę i są pod wpływem. Nie jest źle, wręcz przeciwnie . Pozwala im uniezależnić się od rodziny i nauczyć dojrzewania. Problem pojawia się, gdy ci przyjaciele stają się złym towarzystwem, kiedy widzimy, że mają negatywny wpływ na nasze dzieci, kiedy obawiamy się, że zmuszą je do robienia rzeczy, których nie powinni i w końcu sprowadzą je z właściwej ścieżki, a przynajmniej ten, który zrobiliśmy. Zaplanowaliśmy dla nich. Poznaj jego przyjaciół Co możemy zrobić, gdy nasze dzieci są w złym towarzystwie? Dowiedzieliśmy się już, że zakazanie im bycia Twoimi przyjaciółmi to zły pomysł. Być może osiągniemy efekt odwrotny do oczekiwanego i nie tylko będziemy walczyć z naszymi dziećmi, ale także sprawimy, że one i ich nowi przyjaciele postawią się przeciwko nam. Przyjaciele są dla nastolatków bardzo naturalnym i zdrowym sposobem na uzyskanie niezależności. W obliczu sytuacji, w której nasze dzieci zaczynają przebywać w złym towarzystwie, pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, jest potwierdzenie naszych podejrzeń. Jak to otrzymujemy? Zainteresować się nimi i wiedzieć, czy naprawdę są tak złe, jak sobie wyobrażamy. Bądź zainteresowany poznaniem nowych przyjaciół Twojego dziecka. Zrobiłeś to, gdy byli mali, więc nie jest niczym niezwykłym, że robisz to również jako nastolatek. Zaproś ich pewnego dnia na obiad lub przekąskę i postaraj się potwierdzić swoje podejrzenia, że ​​są w złym towarzystwie. Radzić sobie z innymi rodzicami Być może, a może nie, że Twoje podejrzenia były bezpodstawne. Jeśli twoje złe wróżby się potwierdzą, postaraj się poznać rodziców nowych przyjaciół twoich dzieci . Mogą być twoimi sojusznikami. I zawsze łatwiej jest rozmawiać z odpowiedzialnym dorosłym niż z nastolatkiem, który wie, że odrzucasz jego nowych przyjaciół. Związek wszystkich rodziców może zmienić sytuację i sprawić, że niektóre dzieci i inne przestaną być złym towarzystwem. Może to być proces typowy dla dorastania, w którym poszukiwanie niezależności wraz z odrobiną buntu sprawia, że ​​czasami dzieci zachowują się w niewłaściwy sposób. I może nie są to ich znajomi w złym towarzystwie, ale jest to powszechne zachowanie wśród nich wszystkich. Porozmawiaj ze swoimi dziećmi Jeśli to wszystko nie zadziałało i czujesz się samotny, jeśli chodzi o radzenie sobie z problemem złego towarzystwa Twojego dziecka, spróbuj z nim porozmawiać. Ale rób to bardzo ostrożnie. Wiesz już, że nastolatki to bomba hormonów i prostym komentarzem, który uważają za obraźliwy, możesz wywołać monumentalną dyskusję. Nie zabraniaj im dalszego widywania się z tymi przyjaciółmi, nie nastawiaj się przeciwko nim . Bądź ostrożny i, że tak powiem, trochę mądrzejszy niż twoje dzieci. Zapytaj ich o swoich starych znajomych – na wypadek, gdyby to nie oni stali się złym towarzystwem – i namawiaj, aby nie zamykali się z żadną firmą. Możesz mieć wielu przyjaciół z różnych dziedzin. W przypadku, gdy zaakceptują Twoje propozycje, zapewnisz, że nie będą spędzać całego wolnego czasu w złych firmach, ale robiąc to z innymi – co możemy uznać za dobre – sprawisz, że również będą pod wpływem zachowań, z którymi zgadzasz się więcej. Znajdź sobie sojuszników Nastoletnie dzieci często nie biorą pod uwagę opinii rodziców, zwłaszcza jeśli chodzi o to, z kim powinny lub nie powinny chodzić na randki. Ale są podatni na poradę innych przyjaciół, a nawet członków rodziny w tym samym wieku lub nieco starszych. Starsze rodzeństwo, nawet kuzyni czy znajomi rodzinni, stają się świetnymi sojusznikami nastoletniego rodzica. Dzieci nie posłuchają twojej rady, jeśli pochodzi ona bezpośrednio od ciebie, ale zrobią to, jeśli pochodzi od starszego brata. Możemy zaproponować powrót do starych przyjaźni. Skorzystaj z rodzeństwa i kuzynów, aby uzyskać poradę. W ich ustach będzie im łatwiej opiekować się przyjaciółmi i nie ulegać wpływom złego towarzystwa. Jeśli to oni im to ujawnią, będą mogli zobaczyć to samo, co ty widzisz u ich przyjaciół. Ale nie poczują, że rodzice narzucają im ten pomysł lub nimi manipulują. To starsze rodzeństwo lub kuzyni mogą stać się nowymi przyjaciółmi dla twoich dzieci, przyjaciółmi, których widzisz lepszymi oczami i którzy mogą sprawić, że oddzielą się od tych, którzy cię nie powiększają. W końcu najlepszym sposobem na wyeliminowanie przyjaźni jest z inną, która zajmuje jej miejsce. A jeśli nie zdobędą nowych przyjaciół, mogą zapewnić lub zasugerować inne przyjaźnie, ludzi, którzy lepiej do nich pasują lub według tego, jak naszym zdaniem powinni się zachowywać. Ekstremalne środki Jeśli po wypróbowaniu wszystkich tych wskazówek żadna z nich nie zdołała utrzymać Twojego dziecka z dala od złego towarzystwa, potrzebujesz bardziej drastycznych i skutecznych środków. Oczywiście ostrzegamy już, że nie będziesz mógł mieć wsparcia swojego syna, ponieważ będziesz musiał oddzielić go dosłownie od tych przyjaciół, których nie lubisz. Chodzi o rozwiązanie problemu u jego korzeni i usunięcie dziecka ze środowiska, w którym znajduje się to złe towarzystwo . Mogą to być koledzy z klasy, zajęcia, w których jest zapisany, lub sąsiedztwo. Więc co powinieneś zrobić, to zmienić instytut, zapisać się na inne działania lub stworzyć program, który zakłada wyjście poza środowisko blisko domu. Jest to najbardziej drastyczny, ale także najskuteczniejszy sposób na trzymanie dzieci z dala od złego towarzystwa. Chociaż musisz mieć świadomość, że oznacza to znaczną zmianę ich rutyny, nawet Twojej. Co należy zrobić, aby zarówno matka jak i dziecko mniej obawiali się rozstania? W życiu zdarzają się sytuacje, kiedy rodzice są zmuszeni do przebywania z dala od swoich dzieci przez pewien okres czasu. Powody mogą być bardzo różne – leczenie ambulatoryjne, podróż służbowa, wakacje czy wyjazd na obóz dla dzieci.
Witam. Mam 16 lat i wiele problemów, lecz chyba najważniejszym z nich i źródłem wszystkich innych moich kłopotów są moi rodzice. Ciągle tylko się kłócą i nie obchodzi ich jaki to ma wpływ na mnie. Odkąd żyję, zawsze się kłócili i zawsze będą. Wiele razy straszą się nawzajem rozwodem, ale i tak wiadomo, że nic z tego nie będzie. Ojciec jest od chyba 2 miesięcy na zwolnieniu lekarskim, ciągle siedzi w domu przed telewizorem i zamiast posprzątać albo pomóc to, mówiąc, że nie ma pieniędzy, kupuje papierosy, piwo i cały dzień śpi, je, ogląda telewizję. Później narzeka, że nudzi mu się w domu. Daje matce mało pieniędzy, choć wiadomo, że ma więcej, ale za to wszystko kupuje papierosy i piwo; nie obchodzą go rachunki i to, że matka wszystko kupuje i jeszcze ją naciąga. Nie pamięta o urodzinach, nie ma żadnych kolegów, nigdy nie kupuje mi prezentów choć obiecuje, jego ulubionym zajęciem jest chyba trzaskanie drzwiami i demonstrowanie swojej złości oraz zużywanie wszystkiego, czego nie kupił. Nienawidzę go, potrafi popsuć mi cały dzień, tak jak to zrobił dzisiaj. Myślę, że niedługo oszaleję, jeśli będę wracała ze szkoły do domu, a on będzie w domu. Ani chwili nie mogę spędzić tu sama, jak było dawniej. Podobało mi się to, że ich nie ma w domu, mogłam się wyciszyć, a teraz? Teraz mogę sobie o tym pomarzyć, bo niedługo wakacje, więc jeszcze gorzej... A matka? Matka wtrąca się w każdą rzecz w moim życiu. Uważa, że wszystko robię źle i za mało. A to źle coś położyłam, a to nie zamknęłam, do wszystkiego się czepia, a jak jest zła, to już w ogóle wyładowuje całą swoją frustrację na mnie. I to ona zawsze ma rację, nawet jeśli jej nie ma, to nie potrafi przyznać mi racji w końcu "dorosły wie lepiej"... Jeśli mam inne poglądy niż ona, to mówi, że jestem głupia i się nie znam. Krzyczy coś do mnie z drugiego końca mieszkania, a potem denerwuje się, że tego nie zrobiłam, a ja po prostu nie słyszałam. Wystarczy, że usiądę na chwilę przed komputerem to ona zaraz wynajduje mi jakieś zajęcie. Właściwie to prawie wszystko muszę robić ja i matka, bo ojcu się nie chce nawet ruszyć. Więc dźwigam ciężkie siatki z zakupami, robię zakupy, sprzątam, składam pranie, wyjmuję naczynia ze zmywarki, odkurzam, jeszcze raz sprzątam... No i oczywiście uczę się. Kiedyś, w szkole podstawowej, lubiłam brać udział w konkursach, matka mnie do tego zachęcała. To się zmieniło, gdy raz zajęłam, nie pierwsze, a siódme miejsce. Matka tylko powiedziała "Siódme, to dopiero świetne miejsce, beznadziejne". Od tamtej pory nienawidzę konkursów i rywalizacji, bo boję się że jak nie zajmę pierwszego miejsca to matka będzie zła. Uważa, że we wszystkim muszę być najlepsza, że jestem jakimś robotem! Mam robić to, co jej się podoba i nic innego. Nie mogę żyć własnym życiem, jeśli nie będzie zgodne z jej głupimi planami. Kiedyś nie chciałam robić wszystkiego czego mi kazała, ale jak zaczęłam zauważać, że tak jest bezpieczniej, że jak będę to robiła to nie będzie zła, to tak robię. Zawsze. Więc wg niej jestem "grzeczna", a kiedyś powiedziała koleżance, że chciałaby, żebym była bardziej wygadana itd. To niech się zdecyduje! Przecież nie jestem robotem! Dodatkowo chciałaby, żebym ciągle z kimś wychodziła, a jednocześnie sprzątała i miała rewelacyjne oceny i w ogóle, żebym była idealna. Ciągle mi truje, że MUSZĘ (bo jak ona powie to tak jest) się z kimś umawiać w weekendy. I nie pamięta już że kilka dni temu mówiłam jej, jakie mam wredne koleżanki, że nienawidzę mojej klasy i szkoły. Według niej muszę się umawiać z "kimkolwiek". Kimkolwiek? Z pierwszymi lepszymi głupimi dziewczynami, które tak mnie denerwują, że nie mogę z nimi wytrzymać 5 minut? Chyba niedługo zacznę kłamać, że z kimś wychodzę, żeby zostawiła mnie wreszcie w spokoju. Kiedyś jak jej powiedziałam "ja ci nie mówię, z kim masz się umawiać", to tylko zaczęła się śmiać i powiedziała, że jestem "niegrzeczna"...Muszę się ubierać tak jak ona chce. To co kupię, musi się też jej podobać, bo inaczej nie zostawi mnie w spokoju nigdy. Zawsze całą winę zrzuca na mnie, jak czegoś zapomni, to rzuca się na mnie z pretensją "dlaczego jej nie przypomniałam". Nie umie przyjąć do wiadomości, że zrobiła błąd, więc najlepiej zrzucić to na mnie. Jest strasznie dwulicowa, mówi komuś, że ma ładną bluzkę, a w domu mówi do mnie "Widziałaś jaka to była okropna bluzka?". To mnie wykańcza, bo nienawidzę kłamstwa. I nienawidzę jej. Totalnie zrujnowała mi życie i jeśli jeszcze trochę zostanę w tym domu to zwariuję kompletnie i jako dorosła osoba będę musiała non stop chodzić do psychologa... Muszę wyjechać z tego domu, z tego kraju na studia a potem do pracy, żeby wreszcie moi beznadziejni rodzice zostawili mnie w spokoju, dali mi po prostu żyć, bo to co jest teraz to nie jest życie. W takich warunkach nie da się żyć, a podobno każdy ma prawo do życia w dobrych warunkach. A ja takich nie mam, nigdy nie miałam. Nie czuję żadnej więzi z moimi rodzicami i rodziną, której kompletnie nie obchodzę. Nienawidzę ich i to się nie zmieni, bo trwa już od wielu, wielu lat. A teraz idę do nowej szkoły i chciałabym coś zmienić w życiu. Chciałabym być szczęśliwa, a nie chodzić ciągle smutna przez moich głupich rodziców i niszczyć sobie życie. Źle mnie wychowali i teraz mam kłopoty w relacjach z ludźmi. Właściwie to ludzie zrobili mi już tyle złego, że ich po prostu nienawidzę. Chciałabym, żeby w nowej szkole było inaczej i żeby rodzice zostawili mnie w spokoju. Proszę o radę co mam zrobić w mojej sytuacji. Wiem, że na pewno nie porozmawiam z rodzicami, bo z nimi nie da się rozmawiać, oni nie słuchają. Wiem, bo próbowałam.
u3L70.
  • rg1f8inacq.pages.dev/325
  • rg1f8inacq.pages.dev/376
  • rg1f8inacq.pages.dev/171
  • rg1f8inacq.pages.dev/131
  • rg1f8inacq.pages.dev/373
  • rg1f8inacq.pages.dev/104
  • rg1f8inacq.pages.dev/373
  • rg1f8inacq.pages.dev/121
  • rg1f8inacq.pages.dev/138
  • co zrobić gdy rodzice są na mnie źli